W NASZEJ BEZSILNOŚCI JEST SZANSA NA DOJRZAŁE DOŚWIADCZENIE

 

– Wierzę głęboko, że stawanie w prawdzie i nazywanie swoich stanów warunkuje rozwój i zawsze jest to rozwój w dobrym kierunku. Człowiek natomiast nie rozwija się, gdy upycha swoje doświadczenia w pudle pt.: „Zapomnijmy o tym”. Wręcz przeciwnie, brak styczności z własnym doświadczeniem zwłaszcza w tak trudnej rzeczywistości może rodzić traumę- mówi Maria Król- Fijewska, psycholog, psychoterapeuta, trener, superwizor, współzałożyciel Ośrodka INTRA.

Marianna Fijewska: Ponad rok życia w świecie z koronawirusem, uświadomił mi, że fala fali nierówna. Chodzi nie tylko o skalę zakażeń, bo przecież na początku pandemii liczba zachorowań była znacznie mniejsza niż ubiegłej jesieni czy aktualnie, ale również o zjawiska społeczne, które zachodzą podczas kolejnych fal. Mam wrażenie, że dwie pierwsze w przeciwieństwie do fali trzeciej wiązały się jednak ze społeczną energią. Dziś zamiast energii widzę zwątpienie i bezsilność. Zgodziłabyś się z tym?

Maria Król- Fijewska: Rzeczywiście pierwsza fala wzbudziła bardzo dużo niepokoju, ale również mobilizacji. Ludzie angażowali się w prospołeczne działania, organizowali akcje wspierające szpitale, szyli maseczki, a seniorzy dzielili swoje i tak bardzo niskie emerytury, by wesprzeć personel medyczny. Gestów solidarności nie sposób zliczyć, bo byliśmy wszyscy razem w atmosferze wzajemnego wsparcia. Później przyszły wakacje, a z nimi znaczne rozluźnienie. Mogliśmy spotkać się z rodzinami, wyjechać na urlopy, na chwilę zapomnieć. Później nastała druga fala i choć była spodziewana, jej intensywność nas zaskoczyła. Oprócz strachu pojawiła się złość. Ludziom po raz pierwszy przyszedł do głowy pomysł: „A może, jeśli się zbuntujemy, to zagrożenie zniknie?”. Dlatego część osób zaczęła negować istnienie wirusa i protestować przeciw obostrzeniom. Energia, choć często negatywna, to jednak była. Natomiast trzecia fala dotknęła już bardzo zmęczonych, zdemobilizowanych i zrezygnowanych ludzi.

Ludzi bezsilnych.

Owszem. Wielu z nas utyka w „przekładańcu” – złość, bezradność, złość, bezradność… Jesteśmy trochę jak dzieci, które nie mogą już czegoś wytrzymać, więc złoszczą się i złoszczą, aż do momentu, w którym rodzic pozbędzie się obiektu złości, mówiąc: „Już dobrze, dobrze, już wszystko minęło”. Ale w tym świecie nasza złość niczego nie zmieni. Zdajemy sobie sprawę z ogromnej bezsilności wobec pandemii i właśnie w tej bezsilności pojawia się szansa na dojrzałe doświadczenie.

Czym jest dojrzałe doświadczenie?

Spojrzeniem w głąb siebie, spotkaniem się ze swoimi prawdziwymi uczuciami, pragnieniami, lękami. Dojrzałe doświadczenie to przyjrzenie się temu, czym jest dla mnie pandemia, co ostatni rok zrobił w moim życiu, co się we mnie zmieniło, co było i jest dla mnie najtrudniejsze i przede wszystkim, co jest dla mnie najważniejsze. Wiem, że wiele osób mówiło o swoich refleksjach już podczas pierwszej fali, ale wtedy tak naprawdę jeszcze nie wiedzieliśmy, z czym wiąże się pandemia, co znaczy rok spędzony na małej przestrzeni z rodziną albo rok spędzony w samotności, nie wiedzieliśmy, co niesie za sobą zapchana służba zdrowia, ani jak wspierać osobę chorą na covid, bo większość z nas nikogo chorego nie znała- dziś każdy zna nie tylko kogoś, kto chorował, ale i kogoś, kto zmarł.

Część osób, czytając naszą rozmowę, może pomyśleć: A ja nie mam siły się zastanawiać, wolę strategię zaciśniętych zębów, byle to przeczekać.

Oczywiście istnieje szansa, że za dwa miesiące pandemia znacznie ustąpi, a za cztery czy pięć wszyscy się zaszczepimy. Osoby, o których mówisz, doczekają do tego czasu i o wszystkim jak najszybciej zapomną, ale czy to będzie dobre? Po pierwsze nie wiemy, czy wirus nie zmutuje i nie zacznie nękać nas od początku, nie wiemy, jak trwałe będą szczepienia, nie wiemy wielu rzeczy, a przy tak niepewnej przyszłości zaciskanie zębów wydaje się krótkowzroczną strategią. Po drugie nigdy za naszego życia nie mieliśmy szansy na tak niezwykłe, zbiorowe, długotrwałe i graniczne doświadczenie. Moim zdaniem przeżycie tego doświadczenia bezrefleksyjnie będzie wielką stratą.

Myślę, że moment refleksji dla wielu osób może być bardzo bolesny. Wyobraźmy sobie na przykład osobę, która mieszka sama i choćby ze względu na swój stan zdrowia, jest pozbawiona możliwości kontaktów społecznych, a na pytanie, co jest dla niej najważniejsze, odpowie sobie, że inni ludzie. Taka odpowiedź zaboli i jeszcze bardziej podkreśli tragizm jej położenia.

Zdanie sobie sprawy z wyznawanych głęboko wartości nigdy nie jest czymś złym lub niepokojącym. Wartości to coś tak silnego, że pandemia nie powinna ich unieszkodliwiać. Jeśli odpowiedź na pytanie, co jest dla mnie najważniejsze, brzmi rzeczywiście:  „inni ludzie” albo „bliskość”, to istnieją sposoby, by nawet w czasie pandemii te wartości realizować. Może poprzez częste spacery z bliskimi lub spotkania online, a może poprzez odnowienie starych relacji lub naprawienie tych, które się zepsuły. Pracować nad ważnymi relacjami można zawsze i wszędzie. Często ten dziecięcy bunt, o którym już wspomniałam, sprawia, że obwiniamy za swoje frustracje najbliższych. „Gdybym miał inną rodzinę, te lockdown zniósłbym dużo lepiej”- myślimy, zamiast spojrzeć prawdzie w oczy i doświadczyć pandemii na głębszym poziomie. Zdać sobie pytania, co pandemia zrobiła z moją rodziną, dlaczego jestem na nich zły, na czym mi zależy? Wierzę głęboko, że stawanie w prawdzie i nazywanie swoich stanów warunkuje rozwój i zawsze jest to rozwój w dobrym kierunku. Człowiek natomiast nie rozwija się, gdy upycha swoje doświadczenia w pudle pt.: „Zapomnijmy o tym”. Wręcz przeciwnie, brak styczności z własnym doświadczeniem zwłaszcza w tak trudnej rzeczywistości może rodzić traumę.

Jaka twoim zdaniem jest największa korzyść z dojrzałego doświadczania?

Ludzie mają to do siebie, że do celu, do swojego wewnętrznego powołania dochodzą krętymi ścieżkami. Oddają się różnym czynnościom, które wcale nie zbliżają ich do miejsca, w którym chcą być. Później z perspektywy czasu mówią: „No tak, pobłądziłem, ale widocznie musiałem popełnić te wszystkie błędy, żeby zrozumieć, co jest w życiu najważniejsze i odnaleźć dobrą drogę”. Pandemia to bardzo intensywne doświadczenie egzystencjalne, które- jeśli na to pozwolimy- tę właściwą drogę może nam wskazać znacznie szybciej.

 

Photo by Martin Woortman on Unsplash