W połowie marca nasz świat diametralnie się zmienił – z dziecięcej perspektywy wręcz „stanął na głowie”. Wszystko, co dotychczas było tak pewne, jak to tylko możliwe, przestało być aktualne. Oto dziecko nie idzie już do przedszkola (a przecież dotychczas słyszało, że codziennie, od poniedziałku do piątku – ono idzie do przedszkola, a rodzice – do pracy), rodzice zostają w domu (tylko nie tak, jak w weekend, gdy zazwyczaj po leniwym, miłym poranku następuje dalsza, przyjemna część dnia – tym razem dorośli wyglądają na przejętych i nie chcą odkleić się od telefonów i komputerów), a planowana wcześniej wizyta u dziadków okazuje się niemożliwa.
Wspólnie z naszymi dziećmi przechodzimy przez kolejne etapy tej dziwacznej sytuacji. Początkowo kilkulatek mógł się ucieszyć, w całym tym niechodzeniu do przedszkola widząc szansę na fantastycznie spędzony razem czas. Chwilę później jednak mamy do czynienia z poważnym rozczarowaniem, gdy okazuje się, że rodzice wprawdzie ciałem zostają w domu, ale duchem są jakby zupełnie gdzie indziej. Jako dorośli mierzymy się z niepewnością i wszelkimi niedogodnościami związanymi z dostosowywaniem się do nowej sytuacji. Część z nas czym prędzej stara się zorganizować sobie warunki do pracy z domu, część – zmaga się z silnym stresem związanym z utratą lub znacznym ograniczeniem możliwości zarabiania.
Podczas gdy dorośli konfrontują się z nową – nieznaną i, najczęściej, trudniejszą wersją świata, dziecko doświadcza niepokoju w związku z załamaniem się dotychczasowego rytmu życia. Dodatkowo spotyka się ono ze zjawiskiem, jakiego dotąd w życiu wielu dzieci było stosunkowo niedużo, a mianowicie – z nudą. Dotychczas było przedszkole, czasem – jakieś zajęcia dodatkowe, spotkania z innymi dziećmi, wizyty u znajomych, wycieczki – zupełnie, jakby cały świat wytężał się próbując chronić malca przed doświadczaniem nudy. Teraz – cóż, z dziecięcego punktu widzenia może to wyglądać tak, jakby świat kompletnie przestał się starać. To zatem naturalne, że część dzieci zaczyna się na swoje otoczenie złościć. „Jak to, nie wyjdę?!”; „Dlaczego nie możemy iść do Jaśka?!”; „W takim razie włącz mi bajki!”. Rodzic, dźwigający brzemię odpowiedzialności za to, by rodzina przetrwała trudne czasy możliwie jak najmniejszym kosztem, czuje się w związku z tym dodatkowo obciążony.
Część z nas, rodziców, stara się nie tylko zawalczyć o wyjście z trudnej sytuacji obronną ręką, lecz także o to, by w życiu naszych dzieci jak najmniej zmieniło się na niekorzyść. Miotamy się między wymyślaniem kreatywnych zabaw, irytowaniem się na mądrych ludzi z internetu podsuwających nam coraz to nowe pomysły na kreatywne zabawy (zupełnie, jakbyśmy mieli na to wszystko czas!), a wyrzutami sumienia w związku z tym, że dzieci już kolejną godzinę siedzą przed ekranem.
W tym trudnym momencie ze wsparciem przychodzi nam… Słonik. Słuchowisko „Słonik w domu” to seria krótkich opowieści udostępnianych nieodpłatnie na stronach Fundacji Artystycznej MŁYN do wspólnego słuchania z naszymi dziećmi w wieku przedszkolnym (i wczesnoszkolnym też!). To historie o radzeniu sobie w czasach przymusowej izolacji, nieczynnych placówek i rodzicielskiej pracy z domu. „Słonik w domu” pokazuje różne emocje, jakie mogą pojawiać się w nas wtedy i mądrze podpowiada, jak można sobie z nimi radzić.
Jako psychoterapeuci na co dzień (choć teraz wyłącznie online) pracujący z rodzicami, dziećmi i młodzieżą, bardzo doceniamy zawarty w słonikowych opowieściach przekaz o tym, że rodzic nie musi w całej tej zawierusze wymyślać super atrakcji dla dziecka, a samo dziecko dysponuje czekającym tylko na odkrycie wielkim wyobraźniowym potencjałem do tego, by poradzić sobie z nową sytuacją. Rodzic może pozwolić dziecku pozłościć się na ograniczenia i dziwaczność życia w izolacji. Może porozmawiać z dzieckiem o tym, jak to jest, tak siedzieć w domu. Jak czuje się siedzący w domu Słonik? A jak my się mamy z tą całą zmianą wszystkiego? Jak nasze dziecko radzi sobie z momentami nudy?
Możemy wspólnie zauważać to, że nuda, nawet jeśli w danej chwili skutecznie się jej pozbędziemy, zapewne wróci. Zapytajmy naszego dziecka – jak myśli, co można zrobić, gdy nuda znów się pojawi? Kiedy tak rozmawiamy, może okazać się, że nasz kilkulatek potrafi nas zaskoczyć własną listą sposobów na nudę. Listą, do której w czasie izolacji zapewne wielokrotnie będziemy potrzebowali wracać – i to jest zupełnie, ale to zupełnie w porządku.
Zachęcamy zatem do słuchania, z niecierpliwością czekając na kolejne odcinki.
Monika Tarnowska, terapeutka, koordynatorka Poradni Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży Intra