Marianna Fijewska: Jesień to czas zachorowań. O tej porze roku moi znajomi bardzo chętnie przywołują historyjki ze szpitalnych korytarzy i lekarskich gabinetów. Czasem są groteskowe, czasem niepokojące, a czasem naprawdę smutne, świadczące o tym, że ich godność jako pacjentów nie została poszanowana. Wiem, że podczas treningów asertywności uczestnicy też przywołują trudne dla siebie sytuacje, w których naruszono ich granice. Czy historie ze szpitala lub gabinetu lekarskiego są często opowiadane?
Maria Król- Fijewska: Niestety bardzo często. To temat, który niesie za sobą wielką energię. Jeśli jedna osoba opowie o trudnej dla siebie sytuacji, którą przeżyła w gabinecie lekarskim, inni natychmiast zaczynają opowiadać swoje historie, a jest ich naprawdę dużo. Ten temat wywołuje ogromne poruszenie, pewnie dlatego, że dotyczy wszystkich, bo każdym z nas był przecież pacjentem. Poza tym sfera medyczna jest właśnie tą najbardziej wrażliwą. Człowiek, który rozbiera się do badania, jest też nagi w sensie psychicznym. Jest bezbronny. Powierza swoje sekrety, musi mówić o swoich dolegliwościach, o których nie opowiada nikomu innemu. Staje się wrażliwy na wszelkie sytuacje mogące naruszyć jego granice. Zachowanie ze strony lekarza czy pielęgniarki nie musi wcale być spektakularne- agresywne czy brutalne- wystarczy mała uwaga, by mocno zranić. Na przykład, gdy lekarz prosi o rozebranie się, a pacjent kładzie ciuchy na krześle czy na podłodze, na co lekarz ostrym lub kpiącym tonem mówi: „Przecież miejsce na ciuchy jest na wieszaku! Pokazałem pani!”. Nie jest to raniący komunikat, a jednocześnie na tyle silny, że normuje relacje lekarz-pacjent, jako relację osoby pouczającej i osoby bardzo niekompetentnej. I niestety ta relacja często właśnie tak wygląda aż do końca wizyty.
Która historia medyczna była dla ciebie najbardziej poruszająca?
Pewna kobieta opowiadała mi kiedyś o swoim porodzie, który miał miejsce w latach 80. Zwijała się z bólu na leżance, a pielęgniarka z położną wyszły z sali, nie przypuszczając, że poród przebiegnie tak szybko. Niestety zamknęły za sobą drzwi, a gdy kobieta została sama, dziecko bardzo szybko się urodziło. Mimo że wołała, nikt jej nie słyszał. Po pewnym czasie wróciła pielęgniarka, spojrzała na leżącego noworodka i półprzytomną kobietę i tak się zdziwiła, że krzyknęła: „I co pani najlepszego zrobiła?!”. To oczywiście skrajny przykład, ale pokazuje, że w sytuacjach medycznych jesteśmy często zupełnie bezradni i bardzo mocno potrzebujemy zaopiekowania.
Czy jest jakaś charakterystyka wyróżniająca trudne sytuacje medyczne, o których opowiadają pacjenci lub uczestnicy treningów?
Podzieliłabym te historie na dwa typy. Powodujące wstyd i powodujące bezradność. Pierwszy typ sytuacji wiąże się najczęściej z krytyką, czyli nieprzyjemnymi lub poniżającymi komunikatami ze strony personelu medycznego. Np. „Jak można było dopuścić do takiej choroby?!”, „Jak można mieć tak daleko idące objawy?!” albo wyśmiewanie: „No rzeczywiście, strasznie pan chory!”, lub stwierdzenie: „Pytania, które pan zadaje, są po prostu absurdalne”. Te wszystkie komunikaty mogą sprawić, że pacjent się zawstydzi. W tym zawstydzeniu może jeszcze pokiwać głową i przeprosić, a dopiero po wyjściu z gabinetu, zdać sobie sprawę, w jaki sposób go potraktowano. Drugi typ sytuacji dotyczy zaniedbań, które często skutkują poczuciem bezradności u pacjenta. Zwykle dotyczy to zaniedbań w udzielaniu informacji. Pacjent nie dowiaduje się, co mu jest, dlaczego ma objawy, co ma robić. Może też nie wiedzieć, ile będzie czekał na lekarza itd. Zaniedbania mogą również dotyczyć wykonywania swoich obowiązków przez personel medyczny.
Jak zatem reagować na ten pierwszy typ sytuacji naruszających nasze granice, czyli na sytuacje wywołujące wstyd?
Najważniejsze, by trzymać się swoich uczuć. Jeśli ktoś mówi: „Jak pani może w ogóle o to pytać?!”, zakomunikujmy, że usłyszeliśmy tę krytykę. Rozpakujmy ją. Można np. powiedzieć: „Rozumiem, że dla pani to jest absurdalne, że zadaję tak głupie pytania”. Po „obnażeniu” krytyki druga osoba zwykle od razu się wycofuje i zmienia ton („Nie, nie. W ogóle nie o to mi chodziło, już pani tłumaczę…”). Ale bywa też, że nadawca dalej narusza granice, mówiąc np.: „No tak proszę pani, zadawanie takich pytań jest absurdalne, bo nawet dziecko wie, że…”). W takich momentach możemy odwołać się do swoich granic i uczuć: „Ten sposób traktowania jest dla mnie nie do przyjęcia. Nie zgadzam się na to. Obawiam się, że będę musiała złożyć skargę” – możemy powiedzieć to łagodnym tonem, ważne, byśmy zadbali o swoje prawa, jako pacjentów i ludzi.
I aby nie dać się zawstydzić.
Tak, bo absolutnie nie ma się czego wstydzić. Ja na przykład bardzo trudno znoszę pobieranie krwi, ale nigdy nie wstydzę się swoich uczuć i na wstępie je ujawniam. To bardzo pomaga i zwykle spotykam się z dużą troską ze strony personelu medycznego. Może raz w życiu zdarzyło się, że ktoś wyśmiał mój lęk. Jednak zawsze jestem gotowa, by w razie takiej nieprzyjemności powiedzieć: „Pobieranie krwi, to sytuacja, w której jest mi trudno, a to, co pan/pani robi, nie pomaga mi”.
Wspomniałaś, że drugi typ sytuacji to sytuacje wywołujące bezradność. Ostatnio moja koleżanka przez dwa tygodnie leżała w łóżku, biorąc antybiotyk, kaszląc i gorączkując, ale co jej było? Nie wie, bo lekarz zbywał jej pytania. Wydaje mi się, że brak dostępu do informacji to częsty problem, który nie musi wcale być połączony z jawnym obrażaniem, czy naruszaniem granic.
Ignorancja i nieudzielanie informacji albo robienie tego w sposób niechętny i niezwykle oszczędny to drugi rodzaj sytuacji, o których często opowiadają klienci i uczestnicy treningów. To rzeczywiście sytuacje, w których trudno się odnaleźć. Zostajemy niejako pozbawieni poczucia sprawstwa, a przede wszystkim nie możemy dowiedzieć się o rzeczy, które są dla nas niezwykle ważne i do których mamy prawo.
Co w takiej sytuacji należy zrobić?
To, co hamuje nas przed dociekaniem i zadawaniem pytań, to często także pewien rodzaj wstydu, na który, jak już powiedziałam, w sytuacjach medycznych jesteśmy szczególnie narażeni. Wstydzimy się upomnieć się o siebie, „Bo co pomyśli lekarz”, „Bo w kolejce czekają inni pacjenci”, „Bo nie chce wyjść na natarczywą osobę” – to nas hamuje i to trzeba porzucić. Należy umieścić tę sytuacje w odpowiednim kontekście – nie wiem, co mi jest i chcę i mam prawo się tego dowiedzieć. Warto wspomnieć, że nie chodzi tylko o brak dostępu do informacji na temat naszego stanu zdrowia. Wyobraźmy sobie taką sytuację- jesteśmy umówieni do lekarza na 16.20. Przed gabinetem jest potworna kolejka, która właściwie się nie rusza. Mija 17, mija 17.30. Do gabinetu wchodzą ludzie, którzy wcale nie oczekiwali na wizytę. Później lekarz wychodzi, znika i bardzo długo go nie ma. Nie zastanawiamy się już, kiedy zostaniemy przyjęci, tylko czy w ogóle zostaniemy przyjęci. Narasta w nas poczucie pobawienia godności. Możemy wtedy sprawdzić, czy da się jakoś wpłynąć na tę sytuację. Możemy wyjść z bierności, np. prosząc o wyjaśnienia w recepcji. Nie chodzi o to, by robić aferę, ale by trzymać się swoich praw i interesów. Jeśli dowiemy się, że ci ludzie, którzy weszli przed nami, to osoby, które pilnie potrzebowały konsultacji, a lekarz wychodzi z gabinetu, ponieważ krąży między jednym a drugim oddziałem, to ta sytuacja stanie się bardziej znośna, ponieważ będziemy wiedzieć, co się dzieje.
Skoro ludzie tak często w swoich opowieściach wracają do gabinetów lekarskich lub szpitali, to znaczy, że nie mogą się z pewnymi rzeczami pogodzić. Co powoduje, że te sytuacje nie dają nam spokoju?
Człowiek czuje, że coś zostało mu odebrane. To może być poczucie sprawstwa, szacunku lub godności. Czuje, że jego granice zostały naruszone i chciałby te granice znów zaznaczyć. Pojawia się niepokój, że taka sytuacja mogłaby się powtórzyć i chęć dowiedzenia się, jak się ochronić.
W jaki sposób pracujesz z pacjentem, który opowiada ci o sytuacji, w której jego godność zastała naruszona?
Asertywność służy jako doskonałe narzędzie do wyjmowania zadr z przeszłości. Pomagam pacjentowi stworzyć asertywny komunikat, który chciałby w tamtym momencie wypowiedzieć. Najpierw jednak pytam, co ta sytuacja dla niego znaczyła i jakie emocje w nim wzbudziła. Później formułujemy komunikat, który ma niejako zatrzymać tę sytuację i ochronić godność oraz granice. Następnie proszę, by wrócił do tego trudnego dla siebie momentu i z pełną stanowczością wypowiedział asertywny komunikat. To bardzo emocjonalne momenty, które są jednocześnie uwalniające i przywracają poczucie sprawstwa i godności.
Photo by Arseny Togulev on Unsplash