Marianna Fijewska: Od ponad roku pracujesz z młodzieżą w nowych, pandemicznych warunkach. Powiedz, co z twojej perspektywy najbardziej się zmieniło?
Martyna Sałkowska- Pałka: Przede wszystkim zmieniła się forma kontaktu: pracuję z młodzieżą online. Młodzi zaakceptowali pracę w tej formie bardzo szybko, dużo szybciej niż dorośli, z którymi również pracuję. Zauważalny jest wzrost zgłoszeń dotyczących głównie wzmożonego lęku, stanów depresyjnych. Zupełną nowością jest to, że pracując online, mogę zobaczyć swojego pacjenta w jego własnym domu, pokoju, wcześniej nie było to możliwe – widzieliśmy się tylko w gabinecie.
Czy masz wrażenie, że pandemia spowodowała, że twoim pacjentom trudniej się otworzyć?
Nie obserwuję takiego zjawiska. Problemem bywa jednak to, że w czasie sesji online młodzi mają za drzwiami rodziców, a drzwi niekoniecznie są dźwiękoszczelne. Część z nich ma trudność w mówieniu o bliskich w obawie, że oni to słyszą.
Powiedziałaś, że obecnie jest więcej pacjentów ze stanami depresyjnymi, czemu to przypisujesz?
Warunki życia w pandemii – niepewność co do przyszłości, poczucie zagrożenia chorobą, izolacja społeczna – sprzyjają pojawianiu się objawów depresyjnych. Obecnie młodzi częściej zgłaszają obniżenie nastroju, zaburzenia snu, spadek energii. Mówią też o męczliwości, słabej motywacji do działania, dużych trudnościach z koncentracją uwagi – to wszystko bardzo utrudnia im naukę. Jednym z wyznaczników depresji u nastolatków jest chwiejność emocjonalna, która jest też typowa dla wieku dorastania. Czasami potrzebna jest konsultacja psychiatry, który po diagnozie, oprócz psychoterapii, zaleca też farmakoterapię.
Nasuwa mi się refleksja, że chwiejność emocjonalna, typowa w depresji młodzieńczej, to stan typowy dla czasów pandemii.
Właściwie wszyscy żyjemy ostatnio w mniejszym lub większym stresie. Rodzice mają kłopoty z pracą, finansami, własnymi relacjami, często opiekują się starszymi rodzicami, którzy są szczególnie narażeni na groźne skutki koronawirusa. Młodzi z kolei są zamknięci w domach, pozbawieni bezpośredniego kontaktu ze swoją grupą rówieśniczą, która odgrywa w tym wieku ważną rolę. Też jest im trudno. W sytuacji ogólnego napięcia rodzice mają największy wpływ na to, jaką atmosferę tworzą w domu.
Najgorszy jest chyba klimat apokaliptyczny: „Wszystko się wali, nie poradzimy sobie, jest fatalnie”. W takich warunkach pozostaje bardzo niewiele przestrzeni na nadzieję.
Jeśli wprowadzimy w domu narrację katastrofy, to dziecko może ją przejąć. Jeśli natomiast rodzice radzą sobie z problemami, to ono też nie będzie odczuwać tej sytuacji jako beznadziejnej. Bywa jednak tak, że dorośli przeżywają poważne kłopoty – ktoś stracił pracę, ktoś bliski ciężko zachorował. Nie chodzi o to, byśmy udawali przed dziećmi, że wszystko jest w porządku, ale nie twórzmy katastroficznej wizji świata, na który zupełnie nie mamy wpływu. Szukajmy wyjścia i nie zapominajmy o zadbaniu o własny stan psychiczny.
Co to oznacza w praktyce – zadbać o siebie?
Podczas niebezpiecznej sytuacji w samolocie, rodzic musi najpierw założyć maskę tlenową sobie, później dziecku. Jeśli sam straci przytomność, to nie pomoże ani sobie, ani jemu. W życiu jest tak samo, rodzic musi być w jakimś sensie zabezpieczony psychicznie, by pomóc dziecku. Tym zabezpieczeniem może być wsparcie ze strony partnera, psychologa, rozmowa z kimś bliskim. Rodzic nie powinien obarczać swoimi problemami dzieci.
Nawet w spokojniejszych czasach rodzicom niełatwo porozumieć się z nastoletnim dzieckiem. Jak w takim razie rozmawiać z nim obecnie?
W czasie pandemii spędzamy więcej czasu w domu ze swoimi dziećmi. To może być okazja do przyjrzenia się, w jaki sposób się z nimi komunikujemy. Ważne, żebyśmy na rozmowie naprawdę się skupili, byli ciekawi, co nasz nastolatek nam powie, zadawali pytania nie tylko o to, co się stało, ale też o to, z jakimi uczuciami to się łączyło. Nie oceniajmy, zadawajmy pytania otwarte. Nie obawiajmy się też ciszy, czekajmy spokojnie na wypowiedź dziecka.
Pandemia to czas trudnych sytuacji w rodzinie. Rodzic nie powinien okłamywać ani ukrywać trudnych spraw, ale przekazywać informację biorąc pod uwagę wiek dziecka: inaczej rozmawiamy z 11-latkiem a inaczej z 18-latkiem. Wyobraźmy sobie, że tata stracił pracę – reakcje mogą być różne: dziecko może usłyszeć pełne lęku słowa: „Co my teraz zrobimy? Jak my sobie poradzimy?” albo dające nadzieję: „Musimy zastanowić się, co w tej sytuacji zrobić, trzeba przyjrzeć się wydatkom, tata będzie szukał nowej pracy”. Dziecko uczy się od rodziców, że z każdej sytuacji – nawet najtrudniejszej – jest wyjście. Dobrze, jeśli czuje, że niezależnie od sytuacji, mamy siłę sprawczą i nie jesteśmy bezradni wobec przeciwności.
Jak pomagać dziecku radzić sobie z sytuacją, w której od roku wszyscy się znajdujemy?
Pandemia odebrała nam zdrową rutynę. Młodym została tylko nauka zdalna – pozbawieni są tego, co było dla nich w szkole bardzo ważne, czyli kontaktów rówieśniczych, towarzyskich. Warto zachęcać ich do kontaktów z innymi. Gdy jest taka możliwość – może to być spacer, wycieczka rowerowa ze znajomymi; jeśli takiej możliwości nie ma – może porozmawiać online ze swoim kolegą, koleżanką. Ważne, żeby spotkania online odbywały się z użyciem kamerki, wtedy widzimy swoje twarze. Inny mamy kontakt z drugim człowiekiem, jeśli piszemy wiadomości tekstowe, inny kiedy słyszymy tylko głos rozmawiając przez telefon, a inny kiedy oprócz głosu jeszcze widzimy twarz – ta forma kontaktu jest najbardziej zbliżona do naturalnego. To podejmowanie kontaktów ma szczególne znaczenie dla osób, które już wcześniej były wycofane. Część moich pacjentów doświadcza stanów lękowych w momencie, gdy trzeba włączyć kamerkę, czy odezwać się na lekcji online, nie mówiąc już o tym, jakim lękiem napawa ich wizja powrotu do szkoły. Dawniej osoby, którym trudniej było nawiązywać relacje, miały zapewniony codzienny trening- trzeba było iść na zajęcia, odpowiadać na pytania nauczyciela, na przerwach rozmawiać z innymi. Teraz nic nie trzeba, można zaszyć się w swojej samotności.
Na co jeszcze zwrócić uwagę, by pomóc dziecku funkcjonować jak najlepiej?
Oczywiście podstawą dobrego funkcjonowania każdego z nas jest dobra forma fizyczna; szczególnie u dzieci i młodzieży ważna jest odpowiednia ilość snu, ruchu i zdrowa dieta. Nie pozwalajmy nastolatkowi zarywać nocy – to nie tylko brak regeneracji sił, ale też dezorganizacja całego dnia. Konieczne jest też przyjrzenie się, ile czasu spędza przed ekranem poza lekcjami. Ilość godzin przed komputerem podczas samej nauki zdalnej jest już wystarczającym obciążeniem dla młodego organizmu.
Plan dnia powinien być określony: niech znajdzie się czas nie tylko na naukę, ale też na odpoczynek, przyjemności i czas wspólny dla rodziny. Nastolatek powinien brać udział w budowaniu takiego planu – to on może zdecydować, jaki film wspólnie obejrzymy, albo zaproponować, w jakie dni będzie robił kolację dla wszystkich. Wspólne stworzenie planu daje poczucie przewidywalności.
W obecnych czasach, niezależnie od pandemii, w wielu rodzinach jedynym obowiązkiem dzieci jest nauka. Pandemiczna sytuacja – mimo, że trudna dla rodziny – to dobry moment, żeby nasze dzieci bardziej zaangażowały się w codzienne funkcjonowanie domu. Bierność może potęgować lęk; działanie, bycie aktywnym daje poczucie sprawczości i obniża napięcie. Młody człowiek zyskuje poczucie, że wspólnie z rodzicami radzą sobie z tymi trudnościami.
Warto zachęcać rodziców do angażowania nastolatków w działania pomocowe. W tym momencie okazji do pomocy jest aż nadto – każdy zna kogoś, kto potrzebuje, by zrobić mu zakupy, iść do apteki albo zamówić jakieś produkty online. Wspieranie osób w potrzebie jest nie tylko wartościowe samo w sobie, ale wpływa pozytywnie na samoocenę.
Powiedziałaś wcześniej, że wielu młodych ludzi zmaga się teraz ze stanami lękowymi na tle kontaktów społecznych, a mnie od razu przypomniał się przerażający raport opublikowany na początku roku przez PAN, z którego wynika, że pandemia odciśnie wielkie piętno na przyszłości młodych. W raporcie pojawia się m.in. informacja o tym, że będą oni zarabiać mniej ze względu na braki w wykształceniu, że będą mieli większe problemy ekonomiczne, że będą mniej dzietni i zdecydowanie rzadziej będą wchodzić w długie i satysfakcjonujące związki. To tylko niektóre z wniosków, ale cały raport mrozi krew w żyłach. Zdaję sobie sprawę, że młodzież nie zawsze czyta raporty PAN-u, ale bez wątpienia każdemu obijają się o uszy informacje nieustannie poruszane w mediach- że pandemia zwiększa ryzyko depresji u młodych, że młodzi uzależniają się od internetu, że będą gorzej wykształceni i że będą borykać się z problemami społecznymi. To wszystko generuje dodatkowy lęk. Czy rodzice w ogóle powinni rozmawiać z dziećmi na te tematy?
Rodzice różnie zareagują na takie treści – niektórzy tak lękowo, jak mówisz, inni – spokojniej. Ten raport mówi o przewidywanych tendencjach, a nie o nieuchronności konkretnych wydarzeń dla jednostki.
Zanim porozmawiamy z dzieckiem, najpierw sami musimy się zastanowić, co taki raport oznacza dla nas, jakie emocje w nas wzbudza. Dopiero wtedy posłuchajmy, jak te treści rozumie nasz nastolatek i jak je przeżywa. Podzielmy się z nim naszymi refleksjami, a może nawet rodzinnymi historiami o trudnościach, z którymi sobie poradziliśmy.
W niektórych domach moich znajomych przyjęto zasadę niemówienia o koronawirusie i informacjach z nim związanych, żeby się nie stresować. Polecałabyś taką strategię?
Jeśli wokół dzieje się coś zagrażającego, a rodzice konsekwentnie omijają ten temat, to znaczy, że dziecko zostaje z tym samo i musi mierzyć się z lękiem, wątpliwościami bez wsparcia. A przecież pomocne jest już samo wypowiedzenie obaw na głos, podzielenie się z kimś swoim niepokojem. Czyli rozmawiać trzeba, ale temat pandemii nie może zdominować naszego życia. Przypominajmy młodym o bezpiecznym zachowaniu, czyli o noszeniu maseczek, pilnowaniu dystansu, dezynfekcji rąk, a poza tym skupmy energię rodziny na zwykłych zadaniach dnia codziennego.
Czasy są bez wątpienia bardzo „lękogenne” i tworzenie w domu bezpiecznego klimatu, o którym mówiłaś, jest dziś niezwykle ważne. Czy widzisz jakieś pozytywy dla rodziny, które mogą wyniknąć z pandemii?
Rodzice, spędzając dużo czasu w domu, mają okazję lepiej poznać swoje dzieci. Niektórym najłatwiej zbliżyć się do siebie przez wspólne działanie, np. przekazując własne umiejętności. Moja koleżanka nauczyła córkę szydełkowania, znajomy gotuje razem z 13-letnim synem obiady, a sąsiedzi zaczęli uprawiać razem z dziećmi warzywa na balkonie.
Początek pandemii, pierwszy lockdown, który był swego rodzaju zatrzymaniem się świata, sprzyjał refleksjom nad tym, jak żyjemy, na co poświęcamy swój czas, co jest dla nas ważne. Wielu z nas zdało sobie sprawę, że żyje za szybko, goni za rzeczami, które nie są tego warte.
Zaczęliśmy doceniać t0, że najistotniejsze w życiu są bliskie relacje z innymi ludźmi. Zauważyliśmy, że prawdziwą radość może sprawić nam zwykły spacer czy rozmowa w realu ze znajomym. Takie tematy warto podejmować z naszym nastolatkiem, który z uwagi na moment rozwojowy, jest już gotowy do refleksyjnej dyskusji.
Z psychoterapeutką Martyną Sałkowską- Pałką rozmawiała Marianna Fijewska.
Photo by Klara Kulikova on Unsplash