Marianna Fijewska-Kalinowska: Z jakiej potrzeby wyrasta utworzenie miejsca, w którym może szkolić się kadra pracująca z dziećmi i młodzieżą?
Maja Filipiak: Kondycja psychiczna dzieci i młodzieży niezwykle się pogarsza, czego dowodzi nie tylko wiele badań i raportów pojawiających się w ostatnich latach, ale też osobiste doświadczenia psychiatrów i psychoterapeutów. Żeby sprostać palącym potrzebom pomocy, musimy wzmocnić i urozmaicić swoje kompetencje. Dlatego powstaje Studium.
Mówi pani, że o pogarszającej się kondycji psychicznej dzieci i młodzieży świadczą też osobiste doświadczenia gabinetowe – może pani to rozwinąć?
Po pierwsze obserwuję zwiększoną frekwencję rodziców ubiegających się o wsparcie dla swoich dzieci, a po drugie zdecydowanie większą skalę problemów, jakie mają młodzi pacjenci. Skala tych problemów skutkuje drastycznymi zachowaniami dzieci i młodzieży o autodestrukcyjnym wymiarze – podejmowaniem prób samobójczych, samookaleczeniem i rozwojem uzależnień. W tym momencie wiele dzieci z problemami psychicznymi po prostu wypadło ze swoich ról społecznych, mając w efekcie nawet kilkuletnie przerwy w rozwoju umiejętności społecznych, co jest niezwykle destabilizujące. Dzieciom i młodzieży towarzyszy chroniczny stres. Oczywiście jako ludzie jesteśmy przygotowani do przeżywania stresu, nawet bardzo dużego stresu, ale krótko. A najmłodsi przeżywają stres długotrwały, co ma negatywne konsekwencje, nawet jeśli nie jest to stres bardzo wysoki. Chroniczny stres zaburza poziom koncentracji i sprawia trudności w zarządzaniu sobą i swoim życiem – pojawiają się kłopoty w nauce, trudności w kontaktach z rówieśnikami… i mamy efekt kuli śnieżnej.
Czy dawniej tego chronicznego stresu u dzieci i młodzieży nie było?
Nie mam podstaw, by powiedzieć, że go nie było, ale wydaje się, że teraz jest to częstszy problem niż dawniej. Na pewno prócz wojny i pandemii przyczynił się do tego rozwój technologii, presja czasu, konieczność zanurzenia się w natłoku informacji i ilość zajęć. Część dzieci wysokoreaktywnych (czyli takich, na które mocno działają bodźce) wracając ze szkoły, w której spędziły wiele godzin, musi iść spać na dwie godziny, zanim podejmie jakiekolwiek aktywności. A gdy się obudzą, muszą przecież zjeść, odrobić lekcje i dzień się kończy. Nie ma czasu na rozwijanie relacji, zajmowanie się sobą czy odpoczynek. Jest za to czas na przejrzenie mediów społecznościowych, gdzie mamy ogromną ekspozycję na przemoc i na to, jak inni rówieśnicy radzą albo nie radzą sobie z życiem. W mediach społecznościowych można bardzo łatwo kupić narkotyki albo dowiedzieć się, jak popełnić samobójstwo. Z drugiej strony jest też dostęp do pomocy psychologicznej i do innych wartościowych treści…
Ale rozumiem, że tego wszystkiego jest po prostu za dużo. I bodźców i informacji i presji i zajęć…
Owszem. I jeśli nie ma przy tym wszystkim stabilnych, odpowiedzialnych opiekunów, którzy poświęcają dziecku czas i uwagę oraz uczą, w jaki sposób zadbać o siebie, to pojawia się problem.
Ostatni rok był swojego rodzaju odwilżą- ludzie odetchnęli od pandemii, czy pani tę odwilż zauważyła również w swoim gabinecie? Choć może odwilż to nie najlepsze słowo biorąc pod uwagę wybuch wojny, ale podejrzewam, że sytuacja za naszą granicą wstrząsnęła raczej dorosłymi, a nie najmłodszymi.
Ja tej odwilży nie zauważyłam. A co do wojny – wszystko zależy od tego, jak dzieci i młodzież integrują informacje. Część młodych, wysokowrażliwych osób niezwykle dotkliwie odczuło wybuch wojny, reagując na nią lękiem i poczuciem zagrożenia. Pomijając już fakt, że wiele polskich rodzin ma przyjaciół czy rodziny za wschodnią granicą. Ludzie, którzy mówią o odwilży po pandemii, patrzą z perspektywy osób dorosłych. Jeśli osoba dorosła sprawnie radzi sobie w życiu i nagle doświadcza dwóch bardzo trudnych lat, a później rzeczywistość się stabilizuje, to osoba dorosła wraca do siebie. A nawet lepiej, bo zyskała nowe kompetencje radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Tymczasem dzieci i młodzież cały czas się rozwijają, wobec tego nie mają jak wrócić do kompetencji sprzed dwóch lat, jeśli nie były w stanie tych kompetencji rozwijać. Dlatego poprawa funkcjonowania dzieci i młodzieży po pandemii zajmie dużo więcej czasu niż poprawa funkcjonowania dorosłych.
Będzie pani jedną z wykładowczyń na Studium Psychoterapii dla Dzieci i Młodzieży. Czy jest coś, na co szczególnie będzie pani kłaść nacisk, przekazując wiedzę innym?
Osoby niepełnoletnie, których mózg ciągle się rozwija, są zależne od środowiska dorosłych opiekunów i to środowisko pośredniczy w ich rozwoju. Dlatego będziemy uczyć pracy nie tylko z młodym pacjentem, ale też z jego opiekunami. Ucząc jednego i drugiego rodzaju pracy, chciałabym skupić się na dbaniu o to, by wspierać dziecko w kształtowaniu jego świadomej podmiotowości.
Jakie są konsekwencje rozwinięcia świadomej podmiotowości w młodym wieku?
Świadoma podmiotowość to podwalina, która tworzy warunki do skutecznego zarządzania sobą, do sprawnej samoregulacji, identyfikowania swoich potrzeb, rozumienia siebie i dbania o siebie. Człowiek, który ma rozwiniętą świadomość siebie, potrafi trafniej ocenić, jakie aktywności będą się dla niego wiązały z wysokim poziomem stresu, a jakie aktywności przybliżą go do doświadczania pozytywnych emocji. Będzie dzięki temu potrafił zrównoważyć czas relaksu oraz wymagania wobec siebie, oraz dać sobie wsparcie. Czując się widziany, akceptowany i szanowany przez otaczających go dorosłych, będzie analogicznie traktował ludzi wokół siebie i będzie spodziewał się wsparcia od innych, gdy znajdzie się w potrzebie. Młody człowiek świadomy własnej podmiotowości, nastawiony do siebie w sposób życzliwy, widzi i rozumie swoje emocje i traktując je jako drogowskazy, może efektywniej realizować swoje potrzeby, co prowadzi do doświadczania dobrostanu psychicznego.
Więcej informacji o Studium Psychoterapii Dzieci i Młodzieży. Rekrutacja trwa do 4 marca. Zapraszamy!
Fot. Maja Filipiak / Ośrodek Intra