Marianna Fijewska: Domyślam się, że model sekwencyjnego przetwarzania informacji jest skonstruowany w oparciu o emocje, jak całe EFT.
Darek Tkaczyk: Dokładnie. Wszystko zaczyna się od przyjęcia klienta, który zwykle jest w pewnego rodzaju ogólnym stresie, nie radzi sobie z jakimś problemem, albo (co często się zdarza), mówi: „Jest mi nieprzyjemnie, ale naprawdę nie wiem, co dokładnie czuję”. Używa określeń bardzo ogólnych, choć bywa i tak, że stara się nazywać swoje odczucia w niezwykle intelektualny sposób. Bywa, że taka analiza ma wiele sensu, ale skoro dana osoba, mimo wszystko nadal nie jest w stanie „przebić” się przez swój problem związany ze stresem czy innego rodzaju cierpieniem, to znaczy, że jest jeszcze jakiś obszar nieobjęty jej doświadczeniem, którego nie uwzględnia.
Zatem pierwszy etap to właśnie przyjęcie klienta z jego doświadczeniem, które nie jest do końca sprecyzowane?
Tak. Później zaczynamy pracę z klientem i staramy się jego stres czy cierpienie- to nieprzyjemnie uczucie, z którym przyszedł- szczegółowo opisać. Nie po to, by stworzyć jakąś wydumaną teorię, ale po to, by klient nadał znaczenie temu, co się z nim dzieje. Zazwyczaj próba opisania swojego stanu i szczegółowe skupienie się na nim, sprawia, że pojawia się grupa emocji, która jest szersza i bardziej złożona, niż ta, o której klient mówił na początku.
Jakie to emocje?
Emocje, z którymi przychodzi do nas klient, to często emocje przywoływane na pożytek rozmowy. Innymi słowy, dana osoba do końca nie wie, co się z nią dzieje, ale zgaduje, że powinna się zezłościć albo wręcz przeciwnie- kajać i wyglądać na zmartwioną, bo odniesie jakąś korzyść w postaci np. uwagi otoczenia, lub też osoba ta nie wie, co się z nią dzieje, ale nie chce przeżywać pewnych emocji, więc nieświadomie zamienia je na inne, których się nie boi i nie wstydzi. Często taką emocją zastępczą jest złość- wielu ludzi woli się złościć niż pozwolić sobie na odczucie głębokiego smutku.
Domyślam się, że nie jest to do końca kwestia wyboru.
Oczywiście, to się dzieje automatycznie, w ułamku sekundy. Nie jest tak, że ktoś myśli: „Teraz się złoszczę, bo w innym wypadku, czułbym smutek i potrzebę ukojenia, a wtedy narażę się na odrzucenie”. Dlatego na tym etapie bardzo ważnym zadaniem terapeuty jest przyjęcie klienta takim, jakim jest i nie atakowanie za to, że nie pokazał jeszcze swojego „prawdziwego oblicza”. Zwiększanie zdolności klienta do kontaktu z własnym doświadczeniem następuje nie na drodze konfrontacji, tylko eksploracji.
Terapeuta nie poprzestaje na odzwierciedlaniu emocji instrumentalnych i wtórnych, ale próbuje iść dalej. Może to robić, zadając pytanie, czy oprócz złości, o której mówi klient, odczuwa coś jeszcze. Odkrywanie tego, co głębiej jest zwykle trudne dla klienta, zatem terapeuta towarzyszy mu np. wprowadzając techniki focusingowe i skupiając jego uwagę na ciele. Dzięki odnalezieniu i opisaniu tych głębszych wewnętrznych uczuć, klient dochodzi do swoich potrzeb. Mówimy tu o potrzebach, które z jakichś powodów wcześniej były trudne do zauważenia, a ich włączenie do świadomości zaburza emocjonalne status quo naszego klienta. Na tym etapie pojawiają się często samokrytyczne myśli, a wewnętrzny głos klienta ostrzega: „Nie idź w tę stronę, to niebezpieczne, pożałujesz tego”. Ta wewnętrzna narracja pełniła w przeszłości funkcję ochronną. Jeśli ktoś był np. bity przez ojca za każdym razem, gdy okazał słabość i płakał, to nauczył się nie płakać. Każde zbliżenie do swojego głębokiego smutku i potrzeba bycia przyjętym z tym smutkiem, wywołuje więc poczucie zagrożenia. W tej części dochodzimy do psychologicznego konfliktu między pierwotnymi potrzebami, a potrzebami prezentowanymi przez wewnętrzny głos ostrzegawczy. Szalenie ważne jest tu zachowanie neutralności. Część terapeutów może mieć tendencję do tego, by tłumić głos ostrzegawczy swojego klienta, mówiąc: „Nie słuchaj go, idź za potrzebami”. Jednak w terapii EFT bardzo ważne jest, by to klient toczył wewnętrzny dialog między swoimi skonfliktowanymi częściami. Chodzi o to, by w konsekwencji sam doszedł do pewnych wniosków i by sam się zintegrował.
Mógłbyś podać jakiś przykład?
Powiedzmy, że potrzebą mojego klienta jest potrzeba bliskości. Dzięki terapii dociera do tej potrzeby i do tego, że chcę powiedzieć komuś o swoich zmartwieniach, a nawet się popłakać. Jednak jego głos ostrzegawczy mówi: „Uważaj, żeby nikt cię nie wyśmiał i nie odepchnął”. Te dwie strony- czyli głos przemawiający za pierwotną potrzebą i głos krytyczny (ostrzegawczy)- toczą dialog i warto by obie zostały wysłuchane. W toku tego dialogu głos ostrzegawczy może powiedzieć: „Dziel się swoim głębokim smutkiem, ale tylko z osobami, którym ufasz”, co jest próbą konstruktywnej ochrony klienta, a nie straszeniem go. Innymi słowy- głos ostrzegawczy może okazać się wartościowy, ale to nie terapeuta ustala, dlaczego. Czyni to klient. Terapeuta powinien zadbać o miejsce na płynny dialog wewnętrzny klienta, dzięki czemu będzie on bliżej siebie.
Co dalej- gdy wewnętrzny dialog przebiegnie pomyślnie?
Klient zaczyna czuć się lepiej i od tego czucia się dobrze… może zacząć czuć się niedobrze, ponieważ uzmysławia sobie, jak długo żył w emocjonalnej blokadzie. Wtedy zwykle mówi: „Zmarnowałem tyle lat!”, „Gdybym tylko wiedział wcześniej, to, co wiem teraz”. Pojawiają się różne uczucia, które zaczynają „chodzić” za klientem-, np. żal do brata, matki, ojca, przyjaciela ze szkoły… za to, że w jakiś sposób go skrzywdzili. Tutaj przychodzi czas na pracę symboliczną, dzięki której klient może wypowiedzieć swój żal i zbliżyć się do akceptacji danej sytuacji. Dochodzi do wybaczenia, ale nie w sensie powiedzenia osobie, która nas skrzywdziła: „Nic nie szkodzi”, ale w sensie powiedzenia: „Gdy mam miejsce na siebie, swoje przeżycia i emocje, mogę zrozumieć to, co ty mogłaś przeżywać, gdy powiedziałaś lub zrobiłaś to, czy tamto. To było dla mnie okropnie trudne, ale rozumiem, że też się bałaś”.
Jakimi słowami mógłbyś podsumować pracę terapeutyczną w EFT?
W podejściu EFT terapeuta dąży do tego, by pomagać klientowi, przechodzić przez kolejne warstwy emocji, a w konsekwencji pomóc mu w obniżeniu nieprzyjemnego napięcia i doprowadzić go do tego, by mógł przeżywać swoje uczucia i regulować ich intensywność. Następnie terapeuta stara się pomóc klientowi utrzymać uwagę na odczuciach, jednocześnie starając się „zaciekawić” klienta, różnymi aspektami jego głębokich przeżyć. Efektem tej pracy jest zwykle jakaś forma rozliczenia z przeszłością i odzyskanie poczucia sprawstwa. Odzyskanie poczucia sprawstwa jest warunkiem koniecznym udanej terapii. Dzięki całemu procesowi klient czuje, że odzyskał kontakt ze sobą i że nie zalegają w nim pokłady zamrożonych emocji. Żegna się też z poczuciem żalu, w którego miejsce pojawiają się adaptacyjna złość i smutek, które trwają tylko tak długo, jak to jest konieczne, aby klient mógł bronić swoich granic oraz radzić sobie z porażkami oraz stratami. Potem ustępują miejsca radości, zaciekawieniu i innym charakterystycznym dla zdrowego życia emocjom.
Obecnie w Intrze trwa nabór do grupy dla terapeutów, którzy wcześniej nie mieli związku z EFT, ale chcieliby nauczyć się więcej o technikach stosowanych w tym podejściu. Poleciłbyś tę grupę innym?
Tak! Polecam tę grupę nie tylko osobom, które planują zdobyć certyfikat EFT (TEKST O TYM, JAK ZDOBYĆ CERTYFIKAT PRZECZYTASZ TUTAJ), ale po prostu osobom, które chciałyby nauczyć się więcej o empatycznym kontakcie. Dla mnie, jako terapeuty EFT ogromną wartością jest spójność teoretyczna tego podejścia bardzo ograniczająca chwile, w których terapeuta jest niejako zostawiony sam sobie i w momentach impasu z klientem musi polegać jedynie na własnej przenikliwości i intuicji. Terapeuci EFT mają poczucie komfortu dzięki sprawdzonej, spójnej i klarownej teorii.
Photo by Gabriella Clare Marino on Unsplash