Aleksandra Januszewicz, psychoterapeutka z Poradni Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży INTRA:
Przypomniał mi się film, który widziałam podczas jednego z festiwali, niestety nie pamiętam tytułu… Trwa kilka minut i nie pada w nim ani jedno słowo. A zaczyna się tak: kamera towarzyszy kobiecie, która budzi maleńkie dziecko. Za oknem jeszcze ciemno. Wsiada z tym maluchem do autobusu, później metra. Jedzie przez pół miasta i zostawia go w żłobku. Później znów wsiada w metro, tramwaj i wchodzi do pięknego ekskluzywnego mieszkania w centrum Paryża, gdzie od kobiety w biznesowym ubiorze odbiera jej śpiące, także kilkumiesięczne dziecko. To był niesamowicie mocny film, który pokazywał, że obie te kobiety wracają do pracy, każda z innych powodów. Jedna, bo jest imigrantką w wymagającej sytuacji finansowej i społecznej – praca daje jej możliwość zabezpieczenia podstawowych potrzeb. Druga, bo nie chce przerywać swojej kariery zawodowej.
To rzeczywiście mocny obraz.
Ten film mówi nam, że na osobiste wybory matek o powrocie do pracy ma wpływ zestaw czynników- polityka społeczna i prorodzinna w danym kraju, sytuacja ekonomiczna, polityczna, historyczna,… i wreszcie oczekiwania społeczne, a zwłaszcza oczekiwania najbliższego otoczenia. Ten film pokazuje, jak różni jesteśmy i jak łatwo wpaść w pułapkę oceniania. Można powiedzieć, że jedyne co jest pewne, gdy zostaje się rodzicem, to to, że inni będą nas oceniać.
Niestety.
Oczywiście jako rodzice mamy obowiązek moralny i prawny, by dbać o dobrostan naszych dzieci, ale przecież nieustannie uczymy się tego w praktyce. To niełatwe, gdy na samym początku tej drogi jesteśmy pod presją zewnętrznych oczekiwań. Do tego dochodzą media społecznościowe, gdzie bardzo często kreowany jest wyidealizowany, przez co bardzo nieprawdziwy, obraz rodzicielstwa. Albo obraz wykrzywiony, dysfunkcyjny. Młodemu rodzicowi nie pomagają zdjęcia wystylizowanych celebrytów na egzotycznych wczasach z dziećmi, ani też historie dotyczące tragedii czy dramatów o dysfunkcjach i patologiach społecznych. Podobnie, jak nie pomagają wrzucone do sieci zdjęcia znajomych, na których pozują z alkoholem, z komentarzem o trudach związanych z wymagającą codziennością z dzieckiem. Alkohol, który jest używany do regulacji napięć wynikających z trudów rodzicielstwa, stał się niestety akceptowaną normą w przestrzeni mediów społecznościowych. Młody rodzic jest często zagubiony w swojej nowej roli i trudno mu odnaleźć się w tak skrajnych obrazach. Wydaje mi się, że istnieje duża potrzeba, by noralnizować obraz macierzyństwa i ojcostwa. Pokazywać zarówno piękno, jak i trud związany z wychowywaniem dzieci oraz promować konstruktywne sposoby radzenia sobie w ciężkich momentach m.in. wsparcie psychologiczne.
Pytanie, jak jeszcze młody rodzic może szukać wsparcia?
Przede wszystkim młody rodzic powinien dać sobie samemu czas i możliwość, by tworzyć swoją nową rzeczywistość. Wycofywanie się i zmiana decyzji w procesie rodzicielstwa są czymś naturalnym i nie jest to kwestia popełniania błędów, ale sprawdzania różnych rozwiązań i szukania tych najlepszych na dany moment. Warto też obserwować, jak wpływają na nas informacje z otoczenia. Czy dobre rady sąsiadki lub coacha na Instagramie są dla mnie naprawdę dobre, czy wręcz przeciwnie? Warto być uważnym na proces filtrowania treści z zewnątrz. Fakt, że stawiamy w nowej przestrzeni pierwsze kroki i brakuje nam pewności wynikającej z doświadczenia, nie wyklucza naszej intuicji czy osobistej mądrości. W tak delikatnej materii, jak tworząca się więź między rodzicem a dzieckiem, bardzo ważnym czynnikiem jest wspieranie rodziców w budowaniu zaufania do samego siebie i swoich kompetencji. Wiedza na temat pielęgnacji czy etapów rozwoju dziecka jest powszechnie dostępna – łatwo ją nadrobić. To, czego potrzebujemy uczyć dzieci to, jak być człowiekiem- a w tym ma doświadczenie każdy rodzic.
Dobre rady, o których mówisz, często zasiewają ziarnko niepokoju. Mam na myśli, to, że nawet jeśli je odrzucamy i grzecznie za nie dziękujemy, z tyłu głowy pojawia się myśl- „A może ten ktoś ma rację, a ja od początku robię źle…”.
Wynikające z niepewności myśli mogą krążyć wokół nas, dlatego tak ważne jest spotykanie się z samym sobą – swoimi wartościami, przekonaniami, potrzebami i realiami.
W jaki sposób?
Można to zrobić w pojedynkę, przyglądając się uważnie swoim wyborom i zadając sobie pytanie, czy to rozwiązanie jest „moje”, czy ja tak chcę, czy to będzie służyło mi i moim bliskim, czy może realizuję czyjeś normy dla świętego spokoju, żeby nie tworzyć konfliktowych sytuacji. Asertywność to między innymi poważna rozmowa z samym sobą o tym, co jest dla mnie ważne i dlaczego. To co może nas przybliżać do nas samych, to rozmowa z kimś bliskim – partnerem, terapeutą lub przyjacielem. To naprawdę bardzo ważne, ponieważ cudze normy mogą przytłaczać. Chociażby najbliższa rodzina, która chcąc pomóc, niejako narzuca swoje rozwiązania, nie mając przy tym odpowiedniego dystansu. Bywa, że osoby radzące nie mają świadomości, że podstawą ich doświadczeń są na przykład nieprzepracowane traumy. Każdy z nas słyszał chociaż jedną mrożącą krew w żyłach opowieść z czasów PRL-u, gdy dzieci musiały radzić sobie same z bardzo trudnymi sytuacjami, a później, już jako dorośli ludzie, opowiadając o tych przeżyciach, mówili: „I co? Jakoś żyjemy! Co nas nie zabije, to nas wzmocni”. To że ktoś przeżył traumę i się z niej pozbierał, to nie znaczy, że jego otoczenie musi powtarzać ten scenariusz, ignorując realia, potrzeby i aktualną wiedzę psychologiczną.
Myślę, że obecna sytuacja społeczno-ekonomiczna utrudniła wielu osobom stawianie granic. Część młodych rodziców ze względu na kryzys i szybującą inflację musiało zrezygnować z wynajmu i przeprowadzić się do rodziców lub teściów bądź porzyczyć od nich sporą sumę pieniędzy.
W takim układzie asertywna postawa jest trudniejsza, ale warto pamiętać, że na końcu to my i nasza rodzina, będziemy ponosić konsekwencje naszych wyborów. Dlatego tak istotny jest kontakt z samym sobą- swoimi wartościami i potrzebami. Dzięki temu będziemy mogli asertywnie regulować swoje relacje z najbliższym otoczeniem.
Na koniec porozmawiajmy o bardzo ważnej kwestii dla każdego młodego rodzica- czyli o powrocie do pracy po porodzie. W jaki sposób podeszłabyś do podejmowania decyzji o tym, że już nie jeden rodzic, ale oboje decydują się na powrót do aktywności zawodowej?
Taką decyzję warto rozważyć na trzech płaszczyznach. Pierwsza płaszczyzna to realia- i tu warto odpowiedzieć sobie na pytania, jakie one są dla mojej rodziny? Jaka jest sytuacja finansowa mojej rodziny? Jaka jest dostępna infrastruktura? Kto z bliskich deklaruje pomoc i w jakiej formie?… Być może już sama ta płaszczyzna narzuci nam pewne rozwiązania.
Druga płaszczyzna to ta partnerska- warto szeroko i szczegółowo rozmawiać na ten temat w parze rodzicielskiej. Czy ten model, który chcemy wprowadzić w nasze życie, będzie zgodny ze wspólnymi wartościami i normami? Jak widzimy podział obowiązków tych domowych i tych rodzicielskich w kontekście pracy zawodowej oraz naszej relacji? Jaka jest nasza długoterminowa wizja wychowania dziecka? Tu możemy też weryfikować osobiste motywacje- czy wracam do pracy, bo taka jest potrzeba bezpieczeństwa finansowego? Czy dlatego że jesteśmy pod wpływem presji społecznej? Czy dlatego, że po prostu chcemy? Takie rozmowy należy prowadzić regularnie – bo życie z małym dzieckiem jest dynamiczna. Inne rozwiązania sprawdzą się przy pierwszym dziecku, inne przy kolejnym. Trzecia przestrzeń to potrzeby dziecka… może cię zdziwić, że jako terapeutka pracująca w poradni dla dzieci i młodzieży wymieniam tę przestrzeń na samym końcu, ale ta kolejność nie jest przypadkowa. Kondycja dziecka jest wtórna do tego, jak czują się jego rodzice, w jakim są kontakcie sami ze sobą i między sobą. Dlatego warto zadbać o spójność swoich potrzeb i wartości osobistych, potem poznać i negocjować je w parze. Jeśli rodzice są świadomi siebie, swoich realiów i inwestują w relacje, to tworzą dziecku bezpieczne otoczenie, w którym jest otwartość i uważność na jego potrzeby.
Na zdjęciu: Aleksandra Januszewicz