Inną możliwą przyczyną obniżonego nastroju i niskiej samooceny (wcale nie wykluczającą się z kłopotami w relacjach rówieśniczych) jest negatywny przekaz płynący ze strony ważnych w życiu nastolatka dorosłych. Przekaz ten można skrótowo opisać jako „taki, jaki jesteś, nie możesz być”. Nie zawsze jest to wytykanie błędów, czy słabszych stron młodego człowieka. Czasem to komunikaty w rodzaju „Nieźle, ale stać cię na więcej!”. Nastolatek dowiaduje się, że – by zasłużyć na uznanie, musi się jeszcze postarać. Jeszcze więcej umieć, zająć jeszcze wyższą lokatę, dostać jeszcze lepszy stopień. Dowiaduje się, że to, co osiągnął dotychczas, jest niewystarczające, nieważne. Liczy się to, co dopiero ma osiągnąć – to tak, jakby stale znajdować się zaledwie w poczekalni, starając się zasłużyć na wstęp do strefy, w której wreszcie można będzie odpocząć. Bywa tak, że odpowiedzią na tego rodzaju doświadczenie jest – z jednej strony – stawianie przed sobą bardzo wyśrubowanych standardów wykonania zadań, a z drugiej strony – prokrastynacja, a więc odwlekanie przystępowania do działania, z obawy przed „nie dość dobrym” rezultatem. Taka kombinacja działa wręcz jak przepis na obniżenie nastroju i samooceny – wysokie wymagania wobec siebie przekładają się na przygnębiający kontrast miedzy „tym, jaki jestem”, a „tym, jaki powinienem być”, a prokrastynacja wywołuje samokrytyczne myśli, które stopniowo coraz bardziej pogłębiają negatywne nastawienie do siebie.
Zdarza się też tak, że krytyczne komunikaty od ważnych dla nastolatka dorosłych polegają na porównywaniu z innymi (tymi innymi, którzy osiągają w danej dziedzinie lepsze rezultaty), wypominaniu niepowodzeń i deprecjonowaniu osiągnięć („No tak, można się było spodziewać, że jak ty się za to zabrałeś, to nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć!”; „Pięć mniej? A za co ten minus?”), czy na unieważnianiu („Błagam cię, nie wyolbrzymiaj – popatrz na ludzi, którzy mają prawdziwe problemy!”). Na ironię zakrawa fakt, że dorośli najczęściej mówią nastolatkowi tego rodzaju rzeczy kierując się… troską. Chcą młodego człowieka zmotywować do pracy, by w przyszłości dobrze sobie w życiu radził. Chcą nauczyć go wytrwałości w obliczu niepowodzeń oraz empatii wobec innych ludzi – tak, by w dorosłym życiu cieszył się szacunkiem i sympatią otoczenia. Piękne intencje wyrażane w daleki od pięknego sposób i zazwyczaj prowadzące do rezultatów odwrotnych, niż zamierzone.
Zarówno odrzucenie ze strony członków grupy rówieśniczej, jak i krytyka płynąca od ważnych dla nastolatka dorosłych, prowadzą do cierpienia. W efekcie młody człowiek uczy się… krytykować sam siebie – tak, by niejako uprzedzić odrzucenie ze strony otoczenia i uniknąć cierpienia, jakie to odrzucenie mu sprawia. Nieakceptowany przez innych nastolatek zaczyna sam sobie mówić „Jestem do kitu, to oczywiste, że nikt mnie nie polubi”. Dzięki temu, nie czuje rozczarowania, gdy inni np. nie zapraszają go do wspólnych aktywności. „Na pewno mi się nie uda, bez sensu byłoby próbować” – tak z kolei może chronić się przed doświadczaniem porażki. Taka strategia faktycznie pomaga przetrwać w szczególnie niesprzyjających warunkach (np. wtedy, gdy uzyskanie aprobaty otoczenia nie jest możliwe lub gdy osoba mierzy się z zadaniami, których nie da się rozwiązać), jednak – jeśli się utrwali, skutecznie blokuje możliwość nabywania pozytywnych doświadczeń, działając jak samospełniająca się przepowiednia. Ktoś, kto nie spodziewa się życzliwości ze strony innych, będzie unikać kontaktu. Ktoś, kto nie wierzy w możliwość osiągnięcia celu, nie będzie czuł energii potrzebnej do zainicjowania działania. Wewnętrzny świat takiej osoby jest zdominowany przez silny samokrytyczny głos i negatywne emocje. Jak można zapobiegać takiemu scenariuszowi?
Przede wszystkim – „Widzę cię”. Wysyłamy nastolatkowi ten komunikat wtedy, gdy jesteśmy przy nim, zainteresowani tym, co się w jego świecie dzieje. Jesteśmy w tym świecie gościem, a więc nie rozpychamy się łokciami, nie próbujemy niczego przemeblowywać (rozmawiamy bez ocen i porad). Brzmi bardzo prosto, prawda? W kontakcie z nastolatkiem to jednak wcale proste nie jest – tu dorosły często czuje się zobligowany, by młodemu człowiekowi doradzić, „uświadomić mu”, że (zdaniem dorosłego) nastolatek w wielu kwestiach nie ma racji. Warto sobie wówczas powiedzieć „Stop!”, ponieważ z bardzo dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że doradzanie i ocenianie nie będzie pomocne. Co zatem możemy robić towarzysząc nastolatkowi w jego świecie?
Zaczekajmy spokojnie, by się przekonać, dokąd nasz gospodarz zechce nas zaprowadzić. Starajmy się jak najwierniej wyobrazić sobie to, jak to jest – być tym młodym człowiekiem w jego sytuacji. Dopytujmy, sprawdzając, czy jesteśmy na dobrym tropie („Wygląda na to, że cała ta sytuacja była dla ciebie bardzo rozczarowująca, czy tak?”). Bądźmy autentyczni – jeśli nie mamy w danej chwili sił, by skupić się na tym, co nastolatek chce nam powiedzieć, uczciwie mu to zakomunikujmy i umówmy się na rozmowę wtedy, gdy będzie to dla nas możliwe. Pytajmy nastolatka o to, co my możemy dla niego zrobić. Bądźmy obecni w relacji z nim – stawiając granice i domagając się respektowania naszych wspólnych ustaleń. Zauważajmy i doceniajmy jego wysiłki.
Nastolatek, który cierpi z powodu depresji, potrzebuje profesjonalnej pomocy. Sama depresja wynika z interakcji indywidualnych właściwości osoby (np. poziomu reaktywności na stres) i czynników środowiskowych (jak np. trudności w grupie rówieśniczej). Niezależnie jednak od indywidualnych cech młodego człowieka oraz tego, przez jakie doświadczenia wiedzie ścieżka jego rozwoju, „Widzę cię” otrzymywane ze strony ważnego dla nastolatka dorosłego to nieoceniony czynnik chroniący – bufor, który pomaga radzić sobie z wyzwaniami okresu adolescencji.